3.09.2012

Góry: To wchodzimy od dzioba czy kupra?

No i mimo marzeń o niekończącym się lecie nadeszła ta pora roku, którą wielbił i opiewał jedynie Jeremi Przybora, a mianowicie jesień. O ile mówimy o jesieni meteorologicznej bo do astronomicznej my parę dni. A ponieważ jesień i "przyszła jesień by do serc i do ogródków, po-napuszczać melancholii oraz smutków, bo smuteczek gdy nie duży lecz w sam raz, równowagi nie zaburzy naszej w nas" jak pisał już wspominany przeze mnie poeta. Z melancholią i smuteczkami nie odłącznie kojarzą mi się wspomnienia, a najbardziej pasowały by jakieś chociaż tylko częściowo jesienne wspomnienia.

Jednym z takich wspomnień będzie Gęsia Szyja. Zdobywana przeze mnie 3 razy z czego półtora raza jesienią. Ktoś mógł by się zapytać jak to półtora raza. A no można. Bo to pół miało miejsce latem ale sceneria pogodowa iście jesienna.

Gęsia Szyja znajduje się na terenie Tatr Wysokich. Na sam jej szczyt prowadzą dwa szlaki jeden z Równi Waksmudzkiej, drugi od Rusinowej Polany. Wszystkie moje "ataki" na Gęsią Szyje miały swój początek na tej drugiej. Pierwszy który odbył się bagatela jakieś 12 lat temu i wspominam go najgorzej rozpoczął się w Palenicy Białczańskiej. Podejście z Palenicy na Rusinową jest moim zdaniem typowym podejściem Tatrzańskim, czyli czymś pomiędzy schodami, pomiędzy którymi ukrywają się większe i mniejsze głazy, a kawałkami przepłaszczeń i delikatnych wzniesień ukrytych między smrekami i innym drzewostanem.

Drugie podejście prowadzi z Wierchu Poroniec. Trasa ta wydaje się być płaska jak stół. No powiedzmy, że prawie. Jednak wędrówka tym szlakiem nie umęczy nas uciążliwym i długim podejściem. Na upartego można poważyć się na próbę wejścia prowadząc wózek, o względnie dobrym zawieszeniu, z jakimś młodym obywatelem/obywatelką.

Trzecia droga prowadzi zaś z Doliny Filpka. Ten szlak jest chyba najbardziej urozmaicony. Początkowo prawie płaski z czasem o zwiększającym się nachyleniu pod sam koniec zamieniający się w "typowe schody tatrzańskie". Schody zaczynają się kilkaset metrów przed Sankturaium Matki Bożej Jaworzyńskiej Królowej Tatr na Wiktorówkach (odpust 15 sierpnia, wtedy wstęp na szlak przynajmniej z doliny Filipka bezpłatny)i kończą się dopiero na Rusinowej.

 W sanktuarium odnajdujemy słynące z cudów źródełko. Znajduje się tu również symboliczny cmentarz osób związanych z górami, które nie jednokrotnie pozostawiły po sobie ślad na szlakach, lub oddały na nich swe życie. Wzorowany jest on na symbolicznym cmentarzu znajdującym się na Słowacji (przynajmniej tak mi się wydaje). Sanktuarium opiekuj się ojcowie Dominikanie. Gdy zapytaj jednego z nich o to co znajduje się na Gęsiej Szyi nie odpowie inaczej niż, że McDonald.W sanktuarium można zdobyć bardzo ładny odcisk pieczątki, który można umieścić w książeczce GOT (o której innym razem).

Na Rusinowej Polanie znajdujemy bez problemu Kulturowy wypas owiec i bacówkę w której można zakupić prawdziwe oscypki (nawet chyba posiadają ten magiczny papier z UE, że są prawdziwe). Zdjęcie w tle całego blogu zrobione zostało właśnie wykonane na Rusinowej Polanie. Panowie na koniach zaś wypasali owce (albo przynajmniej jeden z nich to robił a reszta asystowała).

Widok z Rusinowej Polany (z góralami)
fot. by Coo
 
Na Polanę Rusinową podobno też wychodzi niedźwiedź. Mi nigdy się to nie zdarzyło, ale znam takich którzy twierdzą, że go słyszeli i, że to na pewno był Ón. Więc gdy wybierasz się na tą trasę lepiej dobrze się rozglądaj.

No i w mej opowieści dotarliśmy do tego strategicznego miejsca z którego rozpoczynamy nasz "atak" na Gęsią Szyję. Pierwsze set metrów jest w miarę równo i prosto. A następnie zaczynają się nasze ukochane schodki, co nie było by może samo w sobie uciążliwe, ale pomimo silnej lampy w plecy w dni słoneczne szlak ten jest wiecznie ubłocony (jeszcze nie byłam na Gęsiej, żeby podczas podejścia nie było błocka). Taka uroda tej góry. Zdecydowanie to podejście nie nadaje się na ciągnięcie ze sobą spacerówki. Szlak prowadzi ostro pod górkę, praktycznie na całej swej długości (tych kilkaset płaskich metrów u szczytu to naprawdę nic). Jednak gdy zdobędziemy już szczyt dostrzeżemy piękny widok na Tatry Bielskie (Słowacja) oraz Tatry Wysokie (akurat tą cześć leżącą po naszej, Polskiej stronie). W tym miejscu możemy zawrócić.Ponieważ jesteście już zdobywcami piii.........(usunięto przez cenzora) Gęsiej Szyi myślę, że dalsza trasa nie sprawi wam większego problemu. Dla tego też proponuję udać się dalej zejść na Rówień Waksmundzką, a z niej powędrować do Psiej Trawki, albo w kierunku Wodogrzmotów Mickiewicza. Po jakimś czasie ta druga trasa rozgałęzia się na czarny szlak w kierunku Rusinowej Polany (polecam gdy bolid pozostawiliście w rejonie Doliny Filipka lub Wierchu Poroniec, ew. na Palenicy, a nie znosicie trasy nad Morskie Oko - zrozumiem sama jej nie lubię) oraz wspomniane już Wodogrzmoty. 

Jest jedna nie ortodoksyjna metoda na ominięci trasy asfaltowej. Należy udać się chwilkę asfaltem w kierunku Morskiego Oka, aż do zejścia do Schroniska w Dolinie Roztoki, a stamtąd starym szlakiem dziś używanym przez dostawców schroniska dojść do Palenicy, ale podobno grozi to mandatem. Mi raz udało się tamtędy powędrować w trakcie remontu na asfalcie i wtedy nikt mandatem nie groził.

A tak udało mi się tyle napisać, ale o jednym zapomniałam. Do dziś dnia nie wiem czy to wejście to jest od dzioba czy od kupra naszej Gęsi co w sierpniu tego roku, w raz z moją ekipą próbowaliśmy rozważyć. Niestety wnioski były mizerne i nadal nie wiemy czy to był dziób czy kuper.