12.10.2012

Góry: Na krzywy ryj

Jakoś długo nie miałam czasu ani inwencji na opisywanie czegokolwiek, tak więc milczałam. Dziś zaś mam lekka wenę to spróbuje co nieco opisać.
 
Z czym nam sie kojarzy ryj? No mi zdecydowanie ze świnią. A najbardziej swińską górą Tatr jest oczywiście Świnica.. Podobno sam towarzysz Lenin był zdobył ten szczyt. Ale jak to zwykle w przypadku pobytu Wołodzi w Tatrach nic nie jest pewne.
 
No ale abstrachujac od Lenina i innych głodnych kawałków. Świnica trudną góra jest. Lęk wysokości poważnie utrudnia jej zwiedzanie, a już zdecydowanie od strony zawratu... Z drugiej strony jak już się człowiek przełamie i wlezie.. Bajka i duma z samego siebie. No i co za widoki. Chociaż ja osobiście chodziłam po szczycie na czworakach.. Bo jak mam łańcuch albo jakieś zabezpieczenie to luzik. Ale jak juz braknie przyjmuje pozycje czworonożną.
 
Z drogą na Świnice kojarzy mi się zabawna, przynajmniej dla mnie, historia. "Wyszliśmy o 3 rano ciężko było wstać a norwestowa 4 jeszcze nie przestała wiać. Przysypane piaskiem oczy i o suchym pysku słoneczko jeszcze spało gdy...." ruszyliśmy by zdobyć Świnisko. No może nie było 3 rano tylko 5 ale to mała różnica jak dla studentów na wakacjach. Nazbyt rano.
 
Gdy już znaleźliśmy się na Beskidzie, a może nawet przełęczy Liliowe najpierw dostrzegliśmy kogoś komu można nadać wiele epitetów, ale jeden napewno nie było on normalny, dwa nie szanował swojego życia. Wysokie Tatry, grań a ten w klapeczkach założonych na skarpety. Przezegnaliśmy się piętą i tylko myśl... Czy nie powinniśmy zawrócić go na szlaku? (my tego nie zrobilismy ale zanim doszliśmy do łańcuchów chłopaczek juz wracał - poznałam po klapkach). Trzy minuty po tym spotkaniu zobaczyliśmy ideał, ja ideał dla kobiety, mój przyjaciel - medyk - idealny preparat anatomiczny. Facet nie szedł tylko biegł. Każdy mięsień przy kolejnym kroku pięknie drgał i falował pod skórą. Mężczyzna na nasz prywatny użytek ochrzczony został żywą lekcją anaatomi doktora Tulupa. Biegiem na Świnice no cudowne...Nie dościgły ideał (dosłownie i w przenośni).
 
Masa łańcuchów. Po przejściu tej trasy rekawiczki typu "wampirki" (czyli ogrodowe gumowane) nadawały się jedynie do kosza. Zaś ja podążająca w rękawicach z odkrytymi palcami pozbawiłam się paznokci na kilka następnych tygodni.
 
Ale widoki wynagrodziły mi wszystko. Fakt pogoda dopisała. Ani za zimno ani za ciepło, ani jednej chmury na niebie. O daj nam Boże raz do roku taki rok.
 
fot. by MiLi
Autorka wisząc na łańcuchach Świnicy

 
 
Piękna trasa dla znających już troche góry, i rozchodzonych. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz