25.11.2012

Góry: Cosik mi tu waniaje.....

Powonienie jakże istotny zmysł dla każdego człowieka. 90% smaku potraw bieże się własnie stąd. Jednak jak już czytelnicy zapawenwe odkryli nie będę pisała o biologii człowieka. Tak więc ciągiem skojarzeniowym. Zapach-powonienie-nos- NOSAL.
No i nie będę pisala o żadnych dziwnych rzeczach które mają w swej nazwie tą jakże urokliwą górę.

Mój wypad na Nosal nie odmiennie koajrzy mi sie z przemiła ekipą siatkarek które mialy w tym czasie zgrupowanie w okolicy. My pierwszy dzień po przyjeździe. Generalnie aklimatyzacyjna wycieczka, a nie jakaś tam wyrypa. A tu nagle na szlaku tabun laseczek przebiega ci (pod górkę) przed oczami. Nie mija 20 minut i ten sam tabun biegnie w dół. No to juz lekko peszy każdego turyste, a już napewno turyste z jakim takim stażem i praktyką. Ale nic to. Twardo przemy do przodu. A tu nieszczeście panienki znów gonią do góry... No i jak tu człowieku iść?

Trasa sama w sobie urocza. Typowe tatrzańskie schody. Ale przewyzszenie wyjątkowo nei 1000m tylko pi razy oko pińcet. Miło łatwo i tak naprawde przyjemnie. A widoki całkiem satysfakcjonujące. Widok na Tatry Wysokie o wiele lepszy niż z Zakopanego. Nic ich nam juz nie przesłania. Tylko my i góry góry góry..

Zejścia z Nosalu są 2 (podobnie jak wejścia). Ponieważ preferuje wchodzić jedną droga schodzic drugą to wiadomo co polece.. A mianowicie dokonanie pętli...  Lub przejście też na polane Olczyska (ale o tej polanie w innym poście albowiem moze być to doskonała inna trasa wędrówkowa).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz