21.08.2012

Wstęp czyli o tym czemu śnię o górach

Jako 100% (słownie: stu procentowy) cepr czy też ceper z Warszawy, od siedmiu pokoleń związany z tym miastem, podążając za klasykiem twierdzę, iż: "Gór mi mało i trzeba mi więcej aby przetrwać od zimy do zimy". Jako nie ograniczony miłośnik wszystkiego co górskie, z górami związane góralskie, w tym górale oczywiście też, zapragnęłam podzielenia się moimi spostrzeżeniami na temat tak samych wypiętrzeń płyt tektonicznych (głównie tych z okresu fałdowania alpejskiego) jak i wszystkiego co dzieje się w tamtejszych okolicach, łącznie z rozpisywaniem się na temat urody mieszkańców, mieszkanki prawdopodobnie lekko pomijając.

Oczywiście to nie jest tak że Tatry liże jedynie przez szybkę kolejki na Gubałówkę lub Kasprowy Wierch, ew. spoglądając tęsknie z kolejnej restauracji w okolicach Krupówek lub karczm widokowych np. w okolicach  Bukowiny Tatrzańskiej. Nie jeden szczyt zrosiłam mom własną krwawicą i potem, wspinając się z wywieszonym językiem oraz jękiem "po cholerę ja się tu pchałam". Jenak satysfakcja ze zdobytego szczytu i pokonania własnej słabości już po powrocie do bolidu powodowała zatarcie w pamięci wszelkich negatywnych wspomnień pozostawiając jedynie niezapomniane widoki, dotyk powiewu wiatru i podbudowane ego.

Mój ukochany widok rozciągający się zaś już od okolic Nowego Targu ilekroć poraz kolejny przedostaję się przez korki, znienawidzonej przeze mnie i prawdopodobnie większość kierowców trasę 47 zwaną również Zakopianką rekompensuje mi utracone nerwy wśród ludzi którzy chcieli mnie zabić lub postanowili wybrać się na spacer samochodem po drodze krajowej (no bo po co jechać na tym zakręcie 70 jak stoi jak na znaku gdy mogę to zrobić tempem emeryckim 20 km/h). Gdy tylko ujrzę me ukochane wierchy nagle i mi przestaje się spieszyć (ale ja uciekam na boczną drogę  nie krajówkę blokuje!!!), i nagle czuje się jak bym wróciła do domu....

Widok na Dom Ludowy w Bukowinie Tatrzańskiej
fot. by Coo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz